niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 1

       Stojący na szafce na szafce nocnej budzik właśnie zaczął wydawać z siebie niemiłosiernie głośne dźwięki. Rudy chłopak leżący w łóżku nawet na to nie zareagował, więc brunetka do tej pory spokojnie śpiąca obok niego była zmuszona sama wstać i wyłączyć pikające ustrojstwo. Następnie, po kilku nieudanych próbach obudzenia męża, zdenerwowała się i wyszła z sypialni. Wiedziała, że Ronalda najłatwiej obudzić zapachem świeżo zaparzonej kawy, więc udała się na dół, by przygotować dla niego wonny napar. Kiedy był już gotowy, otworzyła lodówkę, wyjęła z niej butelkę soku pomarańczowego i napełniła nim swoją szklankę. Następnie weszła do salonu, włączyła telewizor i cichutko ustawiła wiadomości. Popijając napój, zdążyła się już zapoznać z historią kobiety, która została bezprawnie zwolniona z pracy, kiedy do pokoju wszedł Ron Weasley.
– Dlaczego mnie nie obudziłaś? – zapytał z pretensją w głosie.
– Próbowałam, ale jak zwykle nie można cię było ruszyć z łóżka. – Kobieta uśmiechnęła się do męża. – Kawa czeka na ciebie w kuchni.
– Dziękuję kochanie. – Ron w przelocie pocałował żonę i ruszył po swoją filiżankę.
Hermiona westchnęła. Lubiła swoje teraźniejsze życie, ale bardzo się ono różniło od jej szkolnego wyobrażenia dorosłości. Miała 24 lata, piękny, duży dom, wspaniałego, kochającego męża i małą córeczkę Rose. Jednak takie życie miało też minusy: nie mogła pracować. Nawet, gdyby chciała, to Ron i tak był temu przeciwny. Uważał, że Hermiona powinna prowadzić dom i zajmować się ich dzieckiem. Brunetka kiedyś próbowała o to walczyć, ale po roku się poddała. Nie chodziło o pieniądze (Ron był szanowanym aurorem i bardzo dużo zarabiał), ale o wyjście z domu, do ludzi. Kobieta nie lubiła całymi dniami przesiadywać w ich wspaniałym domu, gdyż potwornie się w nim nudziła. Bo co można robić samotnie przez osiem godzin? Czasem wpadała do niej Ginny z małym Jamesem, ale zdarzało się to rzadko, ponieważ ruda pracowała w Ministerstwie Magii i nie zawsze miała czas dla przyjaciółki. W ogóle Hermiona bardzo jej zazdrościła takiego życia. Harry był wspaniałym mężem i troszczył się o Ginny tak, jakby byli cały czas młodym małżeństwem, a byli już przecież 4 lata po ślubie. Kiedy się na nich patrzyło, było widać ogromną miłość, którą czuli do siebie państwo Potter. A ona? Ron po 3 latach małżeństwa nie zachowywał się już tak, jak dawniej. Nie nosił jej na rękach, nie kupował kwiatów, nie zabierał na żadne kolacje. Gryfonka nie pamiętała już, kiedy ostatni raz byli razem na jakiejkolwiek randce.
Wiedziała, że nie powinna tak myśleć. Oczekiwała, że małżeństwo z panem Weasley będzie jak z bajki – codziennie będą ze sobą rozmawiać, wychodzić na przyjęcia, chodzić na romantyczne spacery przy zachodzie słońca i jeździć na wakacje w dalekie, egzotyczne podróże. Tymczasem to, co przeżywała teraz, to była zwyczajna, prozaiczna rzeczywistość. Nie odczuwała żadnych uniesień miłosnych, kiedy rozmawiała z Ronaldem.
– Wychodzę! – Głos rudego wyrwał Hermionę z zadumy.
Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły, dziewczyna wstała z kanapy i poszła do kuchni, by przygotować jedzenie dla Rose. Zaniosła małej, dwuletniej dziewczynce kleik ryżowy i nakarmiła ją. Następnie ubrała córkę w kolorową sukienkę z myszką Mickey i zostawiła w pokoju, by dziecko mogło się pobawić. Później sama weszła pod prysznic. Umyła się żelem o zapachu jagodowym i wytarła delikatnym, zgniłozielonym ręcznikiem. W ogóle cała łazienka utrzymana była w tonacji ciemniejszych brązów i zieleni. Kafelki we wzór imitujący drewno, ciemna, dębowa szafka, zlew w kolorze beżowym i mnóstwo flakonów czy buteleczek w kolorze roślinnym.
Kiedy Hermiona dokonała już wszystkich niezbędnych higienicznych zabiegów, ktoś zapukał do drzwi. Kobieta szybko zbiegła na dół, by otworzyć nieznanemu gościowi. Na progu stała uśmiechnięta Ginny Weasley, właściwie Potter, i trzymała za rączkę uśmiechniętego trzylatka – Jamesa, ubranego w niebieskie spodenki i czerwoną koszulkę. Oboje mieli na sobie przemoczone peleryny przeciwdeszczowe.
– Wchodźcie, wchodźcie. – Hermiona zaprosiła gości do domu.
– Ale leje – westchnęła Ruda. – W życiu nie widziałam takiego oberwania chmury.
– Dajcie mi wasze płaszcze, powieszę je, żeby wyschły. – Brunetka odebrała od przyjaciółki i jej syna przemoczone okrycia i zostawiła na wieszakach. – Co was do mnie sprowadza?
– Mały mi przynudzał, że chce się zobaczyć z Rose. A ja też strasznie się za tobą stęskniłam, kochana – odparła Ginny, idąc do salonu.
– James, Rose jest na piętrze w swoim pokoju. Leć do niej. – Hermiona puściła chrześniakowi perskie oko.
Chwilę później siedziała już z rudą na kanapie. Obie popijały kawę i częstowały się ciastkami z kremem.
– Co u Harry'ego? – zaczęła rozmowę brunetka.
– W porządku. Co prawda nie chce mnie wtajemniczać w sprawy aurorów, ale nie wyczuwam jakichś większych problemów. A u ciebie?
– To samo, co zawsze – odparła Hermiona smutnym głosem. – Jak ja ci zazdroszczę! Też bym chciała pójść do pracy i wyjść z tego domu do ludzi. Rose oddałabym pod opiekę dziadków albo do jakiegoś przedszkola. Ona też potrzebuje jakiegoś kontaktu z rówieśnikami.
– Rozumiem, że główną przeszkodą jest mój brat – domyśliła się Ginny.
– Zdecydowanie tak. On na nic mi nie pozwala! Ja już nie mogę tak żyć, bo chyba tutaj oszaleję. Potrzebuję jakiejś pracy, chcę w końcu poczuć się potrzebna.
– Rozumiem cię – westchnęła pani Potter. – Jeśli chcesz, to mogę się rozejrzeć za jakąś pracą w Ministerstwie.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł. Przecież Ron…
– Hermiona, nie przejmuj się nim aż tak. Może ja spróbuję z nim pogadać – zaproponowała przyjaciółka.
– Dziękuję ci, ale może najpierw spróbuję to jakoś sama załatwić – odparła brunetka.
– Jak wolisz, ale teraz już się tym tak nie przejmuj. Uśmiechnij się w końcu. – Ginny popatrzyła na Hermionę badawczo. Chciała pomóc dziewczynie. Wiedziała, że bardzo jej zależy na tej pracy i na przekonaniu Ronalda. Na początek postanowiła podpytać swoje koleżanki z Ministerstwa, czy nie wiedzą czegoś o jakiejś wolnej posadzie.

Kobiety pogadały jeszcze przez chwilę o dzieciach i nowych informacjach ze świata czarodziejów, po czym ruda powiedziała, że musi już wracać do domu. Zawołała swojego syna, ubrała jego oraz siebie w peleryny i wyszła z domu przyjaciółki, żegnając się z nią bardzo serdecznie.

Wprowadzenie

Witam wszystkich czytelników! Wracam po dość długiej nieobecności na bloggerze z nową historią. Mam nadzieję, że zaciekawi was ona na tyle, by pozostać tutaj dłużej i zostawić jakiś komentarz.

Zapraszam do czytania!

+poszukuję ładnego szablonu na bloga. Gdyby ktoś miał jakieś podpowiedzi, gdzie szukać, będę wdzięczna.